Tak jak to bardzo często się zdarza w świecie włosomaniaczek - wzmożoną świadomą pielęgnację rozpoczęła w 2013 roku właśnie totalnie destrukcyjna farba.
Nie twierdzę jednak, że absolutnie każda farba musi zniszczyć włosy, ale krzywdę zrobić sobie łatwo. Wystarczy nałożyć kilkakrotnie farbę na całe włosy czy użyć zbyt mocnego oksydantu. Szczególnie często najwięcej szkód czynią farby rozjaśniające a nie niestety właśnie takie zawsze najbardziej fascynowały. Jak już kiedyś w historii włosowej po krótce napisałam - około roku 2007 sięgnęłam po pierwszą farbę rozjaśniającą. Potem, po jakimś czasie ścięłam włosy na krótko i w 2011 aż do 2013 ponownie zaczęłam włosy "upiększać" .
Jesienią 2013 włosy bardzo mi się kruszyły i były przerzedzone (przeszły już także bardzo ciężki okres poporodowego wypadania). Ostatnie miesiące 2013 roku byłam już posiadaczką fryzury ledwo do ramion i zaczęłam proces mozolnego zapuszczania i uzdrawiania lichych i kruchych włosów.
W maju 2014 roku zaliczyłam też koloryzację półtrwałą na popiel (która po paru tygodniach nie zostawiła ani śladu) a w kwietniu 2015 postanowiłam nieco napigmentować jasne końce włosów koloryzując je metodą odwróconego ombre. Te dwa zabiegi jednak właściwie nie zmieniły kondycji włosów bo miały specyfikę podobną do koloryzującej szamponetki.
2005 lub 2006 (bez farby!) |
Porównując zdjęcia mogę też zauważyć, że 100% naturalne włosy miałam gęstsze, ale niestety prawie zawsze "zanikające" w stronę końcówek. Celowo nie używam sformułowania "przed włosomaniactwem i teraz", bo o ile pamiętam, zawsze o włosy dbałam jak tylko potrafiłam. Potem niefortunnie przeprowadzałam eksperymenty jak jak trwała ondulacja, rozjaśniacz na pasmach, brąz, rudy.... a na samym końcu żrąca wybielająca farba na całych włosach.
Do roku 2007 włosy miałam w jako takiej kondycji z przewagą zupełnie naturalnych, krótszych lub dłuższych. Nie mogłam narzekać dopóki nie uszkodziłam ich sobie zabiegami chwilowo upiększającymi.
Gdybym była mądra wtedy o wiedzę dzisiejszą nie sięgnęłabym wogóle po farby.
Od momentu rozpoczęcia przygody z farbami, przez
kilka kolejnych lat byłam święcie przekonana, że moje naturalne włosy są
ciemniejsze.
A faktem jest, że nie dawałam im szansy na tyle odrosnąć
aby pokazały swój realny kolor. Bo one mało tego, że wyrastają bardzo
jasne to jeszcze tworzą refleksy o dobre kilka tonów jaśniejsze. Wokół twarzy są właściwie białe.
Wszystkie
moje dramatyczne żale o okropne układanie, przerzedzenie i suche
strączkowanie były niemal w stu procentach wynikiem wcześniejszego
nieprawidłowego stosowania i agresywnego działania farb. Plus rzadkie podcinanie. A jak już to na bardzo krótko i tak w kółko.
Jednolity farbowany
kolor kości słoniowej tylko powierzchownie robił dobre wrażenie.
Częste farbowanie, czego niestety na własnych błędach się dowiedziałam- powoduje przerzedzenie, nie pozwala włosom rosnąć (a tak! bo kruszą się i rozlatują od końców)
Wiem, że moim włosom daleko do ideału, jednak nareszcie udało mi się
zrealizować choć odrobinę marzeń włosowych. Po pierwsze - udało mi się
pozbyć granicy między częścią farbowaną naturalną i pozostał kolor w miarę jednolity. Dzięki
temu, że o tej porze roku jest dużo słońca naturalny blond rozjaśnia się. Włosy są nadal cieniutkie i przezroczyste.
ale za to gęste - pierwszy raz w życiu czuję, że mam ciężki kucyk
zamiast zanikającego cieniutkiego piórka. Włosy pofalowane po koczku mają dużą objętość. Zniknął mi kłopotliwy prześwit wynikający z kierunku wyrastania
włosów z tyłu głowy, kiedyś stale robił mi się tam niechciany
przedziałek. Dziś wogóle nie muszę sprawdzać jak to wygląda. Po
kuracjach : Rzepa, Jantar i Eliksir z GP stosowanych jako wcierka co jakiś czas zauważam wysyp coraz
mocniejszych młodych włosków. Końcówki są sprężyste i elastyczne choć bezwarunkowo muszę je podcinać przynajmniej co 2 miesiące. Po tym okresie zwykle zaczynają się masowo kołtunić, supełkować, rozdwajać i łamać.
Na zdjęciu w plenerze włosy są dzień po podcięciu maszynką elektryczną, umyte Bioelixire Argan Volumizing i po odżywce Fructis Oleo repair zmieszanej z Garnier Elseve Arganine . Tym prostym zestawem produktów uzyskałam wygładzenie, sypkość i dociążenie. Końcówki potraktowane miksem emolientowo proteinowym są bardziej gładkie i lepiej chronione ale minus taki że widać jak bardzo te włosy są cienkie. No cóż. Nie można mieć wszystkiego :)
I nasze blond czupryny w słońcu :)
Podobne wpisy :
Na zdjęciu w plenerze włosy są dzień po podcięciu maszynką elektryczną, umyte Bioelixire Argan Volumizing i po odżywce Fructis Oleo repair zmieszanej z Garnier Elseve Arganine . Tym prostym zestawem produktów uzyskałam wygładzenie, sypkość i dociążenie. Końcówki potraktowane miksem emolientowo proteinowym są bardziej gładkie i lepiej chronione ale minus taki że widać jak bardzo te włosy są cienkie. No cóż. Nie można mieć wszystkiego :)
I nasze blond czupryny w słońcu :)
Podobne wpisy :
Ładne masz włoski :) i obecny kolor również śliczny :)
OdpowiedzUsuńBsrdzo ładny kolor włosów ;)
OdpowiedzUsuńKolorki włosów macie identyczne:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie kolor ten sam macie :)
OdpowiedzUsuńSliczne wloski twoje I synka! jego fryzura wyglada bardzo podobnie do wlosow mojego malego rozrabiaki:) ja mam natomiast wlosy cienkie ale lekko falowane, niestety jeszcze nie tak dlugie I piekne jak twoje ale mam nadzieje ze za rok zblize sie choc troche do tego stanu:) poki co jestem na etapie zapuszczania bo chce osiagnac wlosy dlugosci twoich obecnie (wlosy nieco za ramiona teraz) do tego mam 10-15 cm zniszczonych farbowaniem koncow do stopniowego podcinania wiec sporo pracy przede mna ale kiedy pomysle sobie ile lat katowalam wlosy agresywna farba I prostownica, do tego ciaza wzmogla wypadanie I w efekcie musialam obciac wlosy do ucha:( to I tak w relatywnie niedlugim czasie (6 m-cy) udalo mi sie wyhodowac duze ilosci baby hair, zapuscic prawie 10 cm naturalek, miec wlosy miekkie I lsniace (niestety zniszczone koncowki psuja efekt koncowy) to I tak uwazam to za duzy sukces:) mam nadzieje ze wytrwam :)
OdpowiedzUsuńŚliczny masz kolor włosów :)
OdpowiedzUsuń