Oto zaś w końcu zabrałam się za napisanie recenzji tych dwóch produktów
Kallos. Po kilku użyciach mam już wyrobione zdanie i chętnie podzielę
się nim z Wami.
Zacznijmy od Kallos Banana :
Jak pisze producent "maska posiada kompleks witamin, wyczarowuje połysk, jedwabistość, dodaje energii i witalizuje włosy.." Dokładnie tak napisali :) Włosy nie wchłaniają raczej żadnych witamin, no ale ok. Produkt jest dostępny stacjonarnie w Hebe za 10,99zł 1000ml.
Skład
To co faktycznie działa to dwa rodzaje silikonów, olej z oliwek. Kompozycja zapachowa na 5 miejscu w składzie decyduje że zapach daje po nosie przy otwieraniu słoika. Maska nie jest fabrycznie zaklejona żadną folią ani sreberkiem. Ci Co maskę mają dostępną stacjonarnie np w Hebe mogą od razu stwierdzić czy
zapach będzie do zniesienia. W mojej opinii jest świetny, zupełnie inny od chemicznej śmietankowej kompozycji Crema al Latte Serical. Banana rzeczywiście kojarzy się z bananem ale odrobinkę też przywodzi na myśl teraz już retro gumy Turbo (Gimby pewnie nie znajo ":))
Skład można przeczytać
tutaj (w zapisie ostatnich substancji są drobne literówki), na moim opakowaniu jest praktycznie identyczny . Jest tu faktycznie ekstrakt z bananów. (Nie tak jak to było z Arganem) i kilka substancji, których jeszcze niestety nie umiem rozpoznać. Na samym końcu dwa konserwanty, raczej powszechne. Nie zauważyłam żadnego formaldehydu itp, Doszukałam się natomiast składnika, który może nieco rozjaśniać włosy. Na pewno są w blogosferze lepsi eksperci więc oddam im głos. Można też na własną rękę spróbować analizy na
cosdna.
Działanie
Przy stosowaniu wedle zaleceń na 5 minut po szamponie oczyszczającym, na całe włosy ale pomijając skórę głowy. Ze szczególnym uwzględnieniem partii zazwyczaj plączących się - maska natychmiast zmiękcza włosy, nadaje im śliskość i
zapobiega plątaniu. Po wysuszeniu -nie obciąża i nie wzmaga zbijania się w pasma. Powiedziałabym nawet, że
wydobywa coś w rodzaju skrętu - zupełnie proste i cienkie włosy elegancko odkształcają się tworząc coś na kształt łagodnej fali. Wystarczy włosy założyć za uszy a po chwili uzyskuje się jakby celowo wymodelowany kształt.
Z uwagi na
wydajność produktu, przyjemny zapach i
działanie ułatwiające rozczesywanie maskę kładę na włosy codziennie, po każdym myciu, tylko że czasami na krócej , jakby to była tylko odżywka. W roli odżywki Kallos Banana sprawdza się też na włosach mojego dwulatka. Delikatna blond czupryna zupełnie przestała się niszczyć i strzępić. Poza tym ten zapach małemu też przypadł do gustu i sam o "odżywka- Banana" pyta przy kąpieli.
Na tą chwilę oceniam produkt bardzo wysoko.
Kallos Chocolate
Ta z kolei jest dedykowana dla włosów suchych, łamiących się. Regeneruje, pielęgnuje chroni..
Cena również 10,99 za 1000ml w Hebe.
Skład
Tutaj mamy również dwa silikony, na 9 miejscu Panthenol, na 10 ekstakt z kakao, hydrolizowaną keratnynę, hydrolizowane proteiny mleczne, potem na samym końcu znów popularne konserwanty.
Skład przepisano również z literówką
tutaj.
Opakowanie jest w przypadku tej maski nieco bardziej wygodne i poręczne, bo nakrętka ma żłobkowanie.Konsystencja i wygląd obu masek są identyczne, po prostu białe i dość gęste. Zapach Chocolate jest zupełnym zaskoczeniem bo spodziewając się jakiegoś aromatu budyniowego trafiamy na mocny, gorzki zapach deserowej czekolady w stylu klasyku o nazwie "Jedyna" (Tego też pewnie gimby nie znajo::)
Działanie
Bardzo podobne do Banana, a także Crema al Latte Serical, Tej drugiej bardziej z uwagi na mleczne proteiny i keratynę. Niektórzy twierdzą że proteiny puszą, suszą i tym podobne ale z uwagi na ich kolejność w składzie mało prawdopodobne, żeby jakoś bardzo dały o sobie znać. Tutaj największe znaczenie moim zdaniem będzie miał Cerearyl.." i silikony tworząc na włosach delikatny wygładzający film i pozostawiając je sprężystymi i błyszczącymi. W razie złych doświadczeń z proteinami w przeszłości, tego Kallosa polecam stosować nie częściej jak 1-2 razy na tydzień.
Co jednak ciekawe w obu przypadkach maski Banana i Chocolate zauważyłam zjawisko zwiększania objętości włosów podczas mycia. To znaczy mokry "kucyk" pokryty maską jest jakby rozpulchniony. I obie maski też mają pewną cechę wspólną - podczas spłukiwania wodą znikają niemal do zera. Wniosek z tego że włosy bardzo suche, mocno zniszczone lub szkliste należy spłukiwać krócej. Bo po paru minutach pod bieżącą wodą po produktach na włosach prawie nie ma śladu i wracają do pierwotnego stanu matowości. Warto spróbować różnych opcji by znaleźć dla siebie odpowiednią .Dla porównania np odżywki Gliss Kur po nałożeniu nie są zmywalne samą wodą. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Chocolate również wygładza, ułatwia rozczesywanie, lekko nabłyszcza, chroni przed kruszeniem się włosów, łamaniem i plątaniem. Może być świetnym sprzymierzeńcem podczas zapuszczania włosów. Nie zalecam wcierania masek w skórę głowy - przypuszczalnie pozostanie efekt niedomycia a skóra może zareagować podrażnieniem.
Jak oceniam produkt? Równie wysoko jak Banana, tylko że jakoś tego pierwszego darzę większą sympatią. Banana zużyłam już prawie ok 1/3 a Chocolate jakąś 1/8.
Podsumowując - Czy polecam? Tak. Mam nadzieję że maski Kallos nigdy nie podrożeją, bo jakość i działanie sprawiły, że już jakoś nie wyobrażam sobie innej marki masek w mojej pielęgnacji. Jeśli nie miałyście ich dotąd, koniecznie wypróbujcie, choćby w mniejszych wersjach bo i takie są czasami dostępne.
Ps. Gimnazjaliści nie obrażajcie się za żart. Ja skończyłam ośmioletnią podstawówkę i jestem bardzo wyrozumiała wobec Waszej ewentualnej niewiedzy o zamierzchłych dziejach z lat 80-90. Pozdrawiam wszystkich !