Podobny wpis przygotowywałam już dla Was rok temu. Wtedy oprócz kosmetyków ochronnych przeciwsłonecznych wymieniłam trochę kolorówki. Tym razem lista w niezbędniku będzie znacznie krótsza.
Może akurat ktoś wybiera się na urlop i wpis będzie pomocny. Nawet jeśli nie zgodzicie się z czymś :)
U mnie podczas wyjazdów, jak zauważyłam wiele produktów okazało się kompletnie niepotrzebnym bagażem.
No więc tym razem inaczej !
Czego na pewno nie warto było brać na wakacje?
- Eyelinera czyli tuszu do kresek. Ani wodoodporny ani matowy, ani połyskliwy. Żaden!
- Wodoodpornego tuszu do rzęs. Kiedy zamierzałam się opalać, kąpać w morzu to po prostu nie nakładałam takiego makijażu. A już tymbardziej nie chciałoby mi się co wieczór usuwać takiego tuszu.
- Bronzera
- Różu
- Kryjącego podkładu. Skoro jest lato, buzie są piegowate, przyrumienione i jest to rzecz absolutnie normalna. Wyrównywanie kolorytu można sobie darować.
- Korektora pod oczy- argument taki jak powyżej
- Pudru prasowanego
- Pędzli i gąbeczek
- Cieni, kredek
- Kremu pod oczy. Kto używa kremu pod oczy każdego dnia ? No ja nie. Kilka dni z rzędu różnicy nie zrobi.
- Kremu do rąk. Argument taki sam jak powyżej
- Lakieru do paznokci i zmywacza. Ja tuż przed krótkim wyjazdem maluję paznokcie u stóp raz, dwiema warstwami sprawdzonego i trwałego lakieru. Przynajmniej przez tydzień nie muszę niczego dotykać. U rąk raczej sobie odpuszczam.
Co naprawdę okazało się niezbędne ?
- Nowy, idealnie pokrywający rzęsy lekki tusz. Łatwo zmywalny niemal każdym produktem do mycia oczu. Sprawdzony wieki temu i absolutnie niezawodny. Tym razem jest to zółty Curling Pump Up Lovely.
- Coś do demakijażu. A jeszcze prościej -żel do mycia twarzy , który zmywa tusz. Polecam zielony Clean&Care Rival de Loop z Rossmanna.Oczywiście zupełnie wystarczy taki, który akurat macie na codzień. Dla mnie Rival de Loop jest pewnym wyborem i sprawdza się zawsze. Do tego ładnie, świeżo pachnie. Tu znajdziecie fotki i szerszy opis.
- Krem przeciw oparzeniom słonecznym spf 50. Tutaj okazało się najbardziej skuteczne dziecięce mazidło Babydream. Idealne na dekolt, ramiona, kark, nos. Czyli miejsca, które latem naprawdę dostają w skórę. Resztę ciała - o ile zamierzam poddawać się pełnej ekspozycji na słońce balsam do opalania przynajmniej spf 10. Profilaktycznie. Neutralnie piszę o kremie nawilżającym do twarzy. Najlepszy jaki znam to Hydro z Rivala, ale latem moja cera nawet i tego nie wymaga.
- Antyperspirant w kulce. Wypróbowałam naprawdę wielu kosmetyków tego typu i mój aktualny numer jeden Fa- czarny, lub biało fioletowy.
- Szampon. Jeden i to oczyszczający. Latem wyjątkowo sumiennie staram się myć włosy co drugi dzień. Przy cienkich, a szybko przetłuszczających się włosach trzeba było znaleźć jakieś rozwiązanie. W tej roli u mnie ponownie Schauma 7 ziół - jednak pucuję pianą tylko skórę głowy, resztę na długości odświeża piana.
- Odżywka lub serum silikonowe. Piszę albo -albo ponieważ chodzi tu tylko zabezpieczenie przed przesuszeniem i poniszczeniem jaśniejących od słońca końcówek.
- Pilniczek do paznokci lub cążki. U mnie paznokcie u dłoni koncertowo pękają po bokach prawie za każdym razem gdy wynoszę rower. Bez pilnika lub cążek nie dałabym rady.
- Pumeks - już mówię dlaczego- mam jedne takie sandałki japonki z Diverse, które barwią stopy. Jeśli macie jakieś nowe butki z ciemną wkładką miejcie na uwadze, że też może się to zdarzyć. Te moje sandałki są nadal bardzo wygodne, więc będę je nosić aż się rozpadną. Pumeks muszę mieć z nimi w komplecie.
- Jeden produkt do mycia ciała. Jeśli miałabym wybrać mały pojemnościowo żel pod prysznic to ponownie sięgnę po Lidlowski Cien - ciemnoróżowy Red Sun o zapachu paczuli. Ma w składzie SLES ( z tego co pamiętam) więc na dobrą sprawę można się nim umyć od stóp do głów. Brak methylisothiazolinone i hydantoiny. Zapachowo - to mój ideał !
- Grzebień - jedyny punkt zgodny z zeszłorocznym wpisem - mój stary dobry Donegal (ten do czesania mokrych włosów) bo bez niego jak bez ręki.
- Gumka do włosów. Tutaj nadal jest moim faworytem Invisibobble.
- Spray przeciw komarom i Fenistil w przypadku bąbli po ukąszeniach :)
To tyle tym razem. Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku. Albo sympatycznego rozpoczęcia roku szkolnego :)
Zgadzam się! Szczególnie, jeśli jedzie się gdzieś nad wodę to kosmetyki są w większość zwyczajnie zbędne ;p
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie grzebieniem. Wygląda fajnie, szkoda tylko, że jest z plastiku, bo może się elektryzować. Mam podobny z tworzywa pozyskanego z drewna i on się nie elektryzuje - rewelacja! :-) Teraz rozglądam się za podobny drewnianym.
OdpowiedzUsuńProducent określił, że jest przeznaczony do czesania na mokro a ja całe włosy czeszę tylko od razu po myciu. Oczywiście bardzo delikatnie- identycznie jak robiłabym to samymi palcami. Na mokro chyba nie ma możliwości żeby włosy elektryzowały.
Usuń