18.01.2015

Ulubieńcy kosmetyczni, zużycia, denka i nowości [4] (Rival de Loop, Anaïs Anaïs, Sensique)

Przyszła pora na post zbiorczy o produktach , które przewinęły się u mnie przez ostatnie tygodnie. Trochę nowości, trochę starych ulubieńców i denka. Właśnie sprawdziłam że ostatni taki wpis pojawił się w październiku. Pora nadrobić zaległości. Zapraszam !





Na początek produkty do pielęgnacji włosów 


1. Szampon Balea Mango i Aloes - recenzja
Całkiem dobry, jednak mam wielką ochotę wypróbować inne smakowite rodzaje. A jest w czym wybierać.

2. Szampon Pati pokrzywowo tataro chmielowy - wpisy ze wzmianką I i II i recenzja wersji rumianek,
Bardzo lubię. Ta zielona wersja charakteryzuje się bardzo gęstą niemal żelową konsystencją. Jest niezwykle wydajny i ma delikatny przyjemny ziołowy zapach. Cena 2,99zł

3. Babydream fur Mama Płyn do kąpieli 
Tego nie trzeba przedstawiać nawet, bo od paru lat jest legendą i "must try" większości włosomaniaczek.W roli szamponu jest dość słaby ale do mycia długości jak najbardziej. Pieni się rewelacyjnie. Cena promocyjna 6,99 zł

4. Chi Argan Oil Jedwab
Ma ciekawy orientalny zapach, dzięki czemu stosowanie jest też przyjemne dla zmysłów. Wygładza i zabezpiecza kosmyki. Nie zauważyłam szczególnego obciążania mimo mieszanki oleju arganowego i Moringa. Cena ok 7 zł

5. Kallos Banana maska - recenzja.
To chyba hit roku jeśli chodzi o Kallos. Świetnie działa, zaskakująco miło pachnie i jest bardzo ekonomiczny. Na zdjęciu już puste litrowe wiaderko.

Produkty do pielęgnacji twarzy 


1.Rival de Loop Beauty Balm - recenzja 
Cena w promocji 6,99zł. Jest to mój jedyny produkt tego rodzaju, BB zastąpił mi podkład. Lekko utrwalony pudrem daje bardzo zadowalający efekt.

2. Rival de Loop Clean & Care Gesichtwasser -Tonik.  
Wystarczy zerknąć na krótki skład i już wiadomo, że można produkt obdarzyć zaufaniem. U mnie butla stoi już z pół roku, bo jakoś nie mam nawyku systematycznego stosowania takich rzeczy. Tonik nie zawiera alkoholu, ma zaś glicerynę, pantenol ekstrakt z ogórka i miłorzębu japońskiego. Bardzo dobry! Cena promocyjna 3,49zł.

3. Rival de Loop Regeneration Nachtcreme - krem na noc - denko z recenzją (nr 10). Niezwykle wydajny, gęsty i treściwy krem, idealny na zimowy czas. Z tego co pamiętam bazą jest masło shea a wersja dostępna od maja 2014 posiada także masę dobroczynnych olejków.Cena regularna to 9,99 zł, promocyjnej nie pamiętam. Warto tego pilnować :)

4. Rival de Loop Hydro Augencreme - krem pod oczy - denko z recenzją (nr 17). Produkt łagodny o działaniu nawilżającym i uelastyczniającym delikatną skórę wokół oczu. Cena  promo 4,99 zł

5. Rival de Loop Clean &Care Peeling dla skóry suchej i wrażliwej. Ten niepozorny produkt kupiłam po raz pierwszy za ok 4 zł., używam od jakiegoś miesiąca mniej więcej co drugi dzień i z radością stwierdzam, że jest ideałem. Genialnie radzi sobie z zamkniętymi zaskórnikami, skórą mieszaną.  Ma przyjemny morelowy zapach. Również i  w nim nie znalazłam drażniącego alkoholu etc. Czyści, wygładza i nawilża. Skóra nie wymaga koniecznego ratowania kremem po jego użyciu. Jedynym minusem jaki zauważyłam jest toporne zbyt mocne zamknięcie. Aby otworzyć produkt muszę to robić dwoma kciukami a jakaś specjalnie słabiutka nie jestem. Cena w promocji  3,99zł

Jeśli chodzi o pielęgnację to jak widzicie ostatnimi czasy wybrałam jedną markę Rival de Loop - bo po pierwsze jest niedroga, a po drugie nie zawiera tych moich nielubianych konserwantów pochodnych formaldehydu itp. Zasada ta sama co i przy wyborze szamponów. Link do wpisu. Produkty mają konkretne pielęgnujące substancje i nic czego mogłabym się uczepić. No może jedynie braku kompozycji zapachowych do których każdy jest przyzwyczajony. Ale to raczej zaleta.

A tu bubelki : Seria Be Beauty. 


Produkty te przewijają się  już przez kilka postów, bo się cholery pozbyć ciągle nie mogę. W dużym skrócie - żel micelarny kompletnie nie rozpuszcza zwykłej maskary, żel peeling zaowocował ogromnymi krostami uczuleniowymi, a płyn micelarny szczypie i podrażnia - przydaje się tylko do poprawek eyelinera itp. Tutaj mój post o trzech żelach, zanim się dobrze poznaliśmy.



Zapachy


1. Cacharel Anaïs Anaïs  - z tego co wyczyałam z informacji zamieszczonych w sieci, Anaïs Anaïs to pierwsze perfumy Cacharel  od 1978, opisywane jako ultra kobiece, kwiatowe- róża, hiacynt, lilia, jaśmin, drzewo sandałowe, pomarańcze - czyli pełna rozkosz dla zmysłów. W języku potocznych zapach określiłabym jako pudrowo, kwiatowy, gorzko słodki. Piękny jest, uroczy i dyskretny. Tę maleńką fiolkę mam już od kilku dobrych lat i myślę, że zapach zasługuje na miano ulubieńca.

2. Yodeyma Miseho - recenzja u producenta , który to określa zapach jako kompozycję złożoną z nuty porzeczkowej i fiołkowej. W teorii miał być odpowiednikiem Flower Kenzo. Nie wiem jak pachnie ten, na którym wzorował się producent, ale Miseho jest zachwycający sam w sobie. W tym przypadku zapach określiłabym potocznie jako kwiatowo owocowy, lekko gorzki., bardzo intensywny. Diabelnie trwały. Szalik dwa prania trzymał ten aromat. Odrobinę stylem przypomina Panią Walewską i raczej kojarzyłabym go z zapachem dla kobiety dojrzałej. Generalnie uważam że może się podobać. Zwłaszcza,że całkiem niemałą próbkę można zamówić u producenta całkowicie bezpłatnie.


3. Isana Dezodorant w sprayu Exotic okazał się całkiem skutecznym antyperspirantem na czas jesienno zimowy. Nuta zapachowa jest naprawdę udana no ale co najistotniejsze zapach nie zmienia się w kontakcie ze skórą. Ani po upływie kilku godzin. Zauważyłam,że większość dezodorantów w kulce i sztyfcie zawiera coś czego moja skóra nie toleruje. Dezodorant za 3 zł jest super miłym zaskoczeniem. Polecam wypróbować !. Ulubieniec.

4. Playboy Play it Lovely to po prostu perfumy w sprayu. Jak pachnie linia Playboy chyba wiele osób wie. To raczej kompozycja młodzieżowa, dla mnie trochę za ostro :) Od czasu do czasu jednak chętnie po nie sięgam, bo są bardzo zdecydowane i oryginalne. Nie orientuję się co do ceny, bo otrzymałam je w prezencie. Ogromne podziękowania dla darczyńcy jeśli to czyta :)

Makijaż


1. Zestaw pędzli do makijażu. Udało mi się nabyć w ofercie "koszowej" na ostatnich sztukach w Biedronce za 5 zł. Pędzelki są w eleganckim zamykanym etui, jakość na pierwszy rzut oka - bez zarzutu! Do wyboru były inne kolory, ja oczywiście wybrałam lawendowy fiolet. Świetna rzecz.



2. Kolorówka - produkty makijażowe, które przybyły w ostatnich miesiącach

A ) Rozświetlacz Ladycode Bell - kupiony latem w Biedronce za około 5 zł. Produkt dobrej jakości, bardzo drobnoziarnisty , tylko że ... nie umiem stosować go zgodnie z przeznaczeniem, bo jakoś tak zbyt mocno błyszczy i nie umiem się przekonać. Ostatnio pełmny makijaż twarzy robię bardzo rzadko i nawet nie ma okazji by potrenować. Sprawdza się za to w roli rozświetlającego cienia do powiek.

B) Sensique Pearl Glow nr 203 cień do powiek, kupiony na przecenie za 3,49 , chyba w Naturze. Ciemny rudo złoty brąz po prostu. Konsystencję ma taką,że pozwala się rozprowadzać paluchem ( i tego nie widać :). Dobrze komponuje się z piegami i opaloną skórą. Przyjemny !

C) Essence cień holographic nr 63 trochę mnie rozczarował. Spodziewałam się szarości z odcieniem lila a faktycznie jest transparentny z sinym przezroczystym połyskiem. Na próbniku wydawał się zupełnie inny. Na bladej skórze w środku zimy daje efekt niebieskawej szarości. Dziwaczny ten cień:)

D)Sensique Diamond Shine  nr 107 to zimny blady róż pełen brokatowych drobinek. Kolor śliczny i elegancki, szkoda że na mojej skórze nie widać go nawet na primerze z korektora, choćbym nie wiem jak grubą warstwę położyła. Zapowiadał się dobrze a w praktyce tak sobie. Jakby za suchy, trudno powiedzieć, może z kolei w kontraście z opalenizną da się wyeksponować.

E) Paletka Lovely Nude make up kit - kupiona za ok 12 zł podczas promocji 1+1 w Rossmannie z tuszem. Tyle radości w jednym małym pudełku! Wyobrażcie sobie że nawet czarny można kłaść na wierzch innego cienia (zwykle to jest tak że jeden kolor ściera drugi podczas aplikacji). Bardzo podoba mi się gama kolorów, jakość jest super i gorąco polecam. Ulubieniec!

F) Tusz do rzęs Wibo Panoramic Lashes - kupiony trochę w ciemno, po analizie w sklepie. 11g produktu w gratisie do paletki to chyba rozsądny wybór. Jego regularna cena to też około 12 zł, więc wydawał się idealnym partnerem do paletki w podobnej kwocie. Tusz charakteryzuje gruba szczoteczka, elegancko pokrywa od nasady po końce i trzyma się cały dzień. No i wydłuża oraz pogrubia. Tylko trzeba ostrożnie, bo tak dużą szczoteczką łatwo się upaprać. Całkiem niezły, ale nie lepszy od skromnego Essence, który był rzadszy i bardziej precyzyjny dzięki innej szczoteczce.

Wracając tu jeszcze do jednego pokazanego wyżej- otóż płyn do kąpieli Babydream fur Mama jest idealnym produktem do demakijażu i zmywania wszelkich mazideł. Dzięki zawartości olejków rozpuszcza wszystko i nie podrażnia.


Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca. Bardzo dziękuję za ten wysiłek, dużo dla mnie znaczy. Pozdrawiam !

4 komentarze:

  1. Spore denko, gratuluje zuzyc :) Z wymienionych przez Ciebie produktow mam tylko maske Kallos (srednio sie u mnie sprawdza) i swego czasu uzywalam plyn do kapieli BDFM, jako plynu pod prysznic. Musze wyprobowac do demakijazu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładne zużycia ;)
    Kallosa polubiłam, choć jeszcze odrobinę lepiej spisuje się od niego wersja blueberry :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach zakup własnie tego kallosa bananowego :) ciekawe jak zadziała na moje włosy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę musiała popatrzeć za tym szamponem Pati :) Może znajdę go w jakimś Społem, albo innym osiedlowym sklepiku.

    OdpowiedzUsuń