13.11.2014

Miesiąc z szamponami ze SLES - wyniki eksperymentu

Witajcie!
Właśnie zauważyłam, że minął przynajmniej miesiąc odkąd prawie całkowicie zrezygnowałam z szamponów łagodnych na rzecz tych oczyszczających.
Tutaj w piramidzie pielęgnacji dokładnie rozpisałam co i kiedy stosowałam miesiąc temu .
Jakby kto pytał  chodzi o włosy proste, cienkie i delikatne - naturalnie jasne do długości około 10 cm ze słonecznymi refleksami a reszta do końcówek była kiedyś farbowana - aktualnie bardzo sucha, kapryśna z tendencją do plątania i zbijania w pasma.

Jeśli chodzi generalnie o szampony zawierające Sodium Laureth Sulfate to moja miłość zaczęła się od pierwszego użycia kilka miesięcy temu  Labell dla dzieci wanilia i morela. Nie podrażniał skóry głowy, cudnie pachniał, nawet nie wysuszał długości a przy czym gwarantował naprawdę spektakularny wygląd włosów. Zaraz potem zachwyciłam się Schaumą 7 ziół.
Całkiem przyjemne wrażenia wywołała także Isana "męska". Następnie kilka tygodni stosowałam Malwę - Glorię brzozową. I kilka dni temu na miejsce zdenkowanej Malwy wylądował kiedyś już kupowany Pati tataro- chmielowy.


 


Istotnym jest też fakt że niemal przed każdym myciem nakładałam "od ucha" w dół na włosy olejek w celu ochrony przed detergentem (jak tutaj -link). Czasami olejek zostawiałam na dłużej. Następnie myłam 1x szamponem "przezroczystym" i 1x gęstszym perłowym który miał za zadanie zapobiec plątaniu i przesuszaniu. 
Następnie zawsze coś nawilżającego- maski Kallos Banana lub Chocolate albo odżywki Argan (Biedronkowe) a potem zazwyczaj serum Marion pomieszane z Bioelixire Argan Oil. 
No i również zwracałam uwagę na składy  -  Labell, Isana i Schauma dobrałam pod kątem braku substancji typu DmDm Hydantoin oraz Methylisothiazolinone czy Formic Acid, zaś w przypadku Malwy i Pati świadomie zignorowałam sprawę .

Lekkie i falujące się delikatne kosmyki

Czy miało to sens i co z tego wynikło ?
W pierwszych dniach takiego codziennego mycia oczywiście zauważyłam swędzenie skóry głowy, zwłaszcza wieczorem. Absolutnie nie było mowy o przeczesywaniu włosów na sucho (choć w sumie prawie nigdy tego nie robię, ale warto wspomnieć). Przez kilka tygodni cieszyłam się wspaniałą objętością i efektownym uniesieniem włosów od skóry. Praktycznie do zera zniknął problem tworzenia się "piasku", wszelkich krostek i nadmiernego przetłuszczania. Włosy stały się lekkie, a nawet podatne na falowanie. Jednym słowem moje włosy wyglądały dobrze i wydawały się być bezproblemowe każdego dnia.... Do momentu pierwszego użycia ciepłej chustki na szyję. Pomimo związania włosów gumką pojawiło się radośnie kilka sfilcowanych kołtunów nawet na babyhair z tego co wymknęło się poniżej kucyka.. Czyli włosy pełną gębą dały mi znać że przefajnowałam z szamponami oczyszczającymi. Po prostu przyszedł sezon na kołtuny i włosy trzeba bardziej chronić. Mimo to zostawiam sobie Pati do użytku bieżącego ale teraz dam szansę wykazać się tym oto legendom Babydream  für Mama Wohlfühl Bad oraz Facelle. Być może wkrótce napiszę Wam, który z nich lepiej się sprawdził i dlaczego. 


6 komentarzy:

  1. Włosy piękne, jestem też pełna podziwu Twojego talentu plastycznego, bo dopiero odkryłam drugi blog :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to bardzo motywujące słowa :D

      Usuń
  2. Podejrzewam, ze u mnie taki eksperyment skonczylby sie dosc szybko powrotem do delikatniejszego myjadla ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pewnie wrócę, tylko jeszcze nie trafiłam na łagodny produkt , który całkowicie by mi odpowiadał.

      Usuń
  3. Ja od 3,5 miesiąca nie używam kosmetyków m.in. z SLS/SLES, bo jestem po keratynowym prostowaniu, ale wcześniej używałam ich na co dzień. Przy okazji: piękne włosy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię wygląd włosów solidnie oczyszczonych ,ale niestety tu zawsze jest coś kosztem czegoś. Pewnie dla odmiany teraz skupię się na tych drugich. Może polubię.
      Dziękuję za komplement, to bardzo miłe.

      Usuń