22.09.2014

Kallos Banana i Kallos Chocolate - recenzja .


Oto zaś w końcu zabrałam się za napisanie recenzji tych dwóch produktów Kallos. Po kilku użyciach mam już wyrobione zdanie i chętnie podzielę się nim z Wami.


Zacznijmy od Kallos Banana :

Jak pisze producent "maska posiada kompleks witamin, wyczarowuje połysk, jedwabistość, dodaje energii i witalizuje włosy.." Dokładnie tak napisali :)  Włosy nie wchłaniają raczej żadnych witamin, no ale ok. Produkt jest dostępny stacjonarnie w Hebe za 10,99zł 1000ml.


Skład
To co faktycznie działa to dwa rodzaje silikonów, olej  z oliwek. Kompozycja zapachowa na 5 miejscu w składzie decyduje że zapach daje po nosie przy otwieraniu słoika.  Maska nie jest fabrycznie zaklejona żadną folią ani sreberkiem. Ci Co maskę mają dostępną stacjonarnie np w Hebe mogą od razu stwierdzić czy zapach będzie do zniesienia. W mojej opinii jest świetny, zupełnie inny od chemicznej śmietankowej kompozycji Crema al Latte Serical. Banana rzeczywiście kojarzy się z bananem ale odrobinkę też przywodzi na myśl teraz już retro gumy Turbo (Gimby pewnie nie znajo ":))
Skład można przeczytać tutaj  (w zapisie ostatnich substancji są drobne literówki), na moim opakowaniu jest praktycznie identyczny . Jest tu faktycznie ekstrakt z bananów. (Nie tak jak to było z Arganem) i kilka substancji, których jeszcze niestety nie umiem rozpoznać. Na samym końcu dwa konserwanty, raczej powszechne. Nie zauważyłam żadnego formaldehydu itp, Doszukałam się natomiast składnika, który może nieco rozjaśniać włosy.  Na pewno są w blogosferze lepsi eksperci więc oddam im głos. Można też na własną rękę spróbować analizy na cosdna.

Działanie

Przy stosowaniu wedle zaleceń na 5 minut po szamponie oczyszczającym, na całe włosy ale pomijając skórę głowy. Ze szczególnym uwzględnieniem partii zazwyczaj plączących się - maska natychmiast zmiękcza włosy, nadaje im śliskość i zapobiega plątaniu. Po wysuszeniu -nie obciąża i nie wzmaga zbijania się w pasma. Powiedziałabym nawet, że wydobywa coś w rodzaju skrętu - zupełnie proste i cienkie włosy elegancko odkształcają się tworząc coś na kształt łagodnej fali. Wystarczy włosy założyć za uszy a po chwili uzyskuje się jakby celowo wymodelowany kształt.

Z uwagi na wydajność produktu, przyjemny zapach i działanie ułatwiające rozczesywanie maskę kładę na włosy codziennie, po każdym myciu, tylko że czasami na krócej , jakby to była tylko odżywka. W roli odżywki Kallos Banana sprawdza się też na włosach mojego dwulatka. Delikatna blond czupryna zupełnie przestała się niszczyć i strzępić. Poza tym ten zapach małemu też przypadł do gustu i sam o "odżywka- Banana" pyta przy kąpieli.
Na tą chwilę  oceniam produkt bardzo wysoko.


Kallos Chocolate 
Ta z kolei jest dedykowana dla włosów suchych, łamiących się. Regeneruje, pielęgnuje  chroni..
Cena również 10,99  za 1000ml w Hebe. 


Skład
Tutaj mamy również dwa silikony,  na 9 miejscu Panthenol, na 10 ekstakt z kakao, hydrolizowaną keratnynę, hydrolizowane proteiny mleczne, potem na samym końcu znów popularne konserwanty.
Skład przepisano również z literówką tutaj.
Opakowanie jest w przypadku tej maski nieco bardziej wygodne i poręczne, bo nakrętka ma żłobkowanie.Konsystencja i wygląd obu masek są identyczne, po prostu białe i dość gęste. Zapach Chocolate jest zupełnym zaskoczeniem bo spodziewając się jakiegoś aromatu budyniowego trafiamy na mocny, gorzki zapach deserowej czekolady w stylu klasyku o nazwie "Jedyna" (Tego też pewnie gimby nie znajo::)

Działanie

Bardzo podobne do Banana, a także Crema al Latte Serical, Tej drugiej bardziej z uwagi na mleczne proteiny i keratynę. Niektórzy twierdzą że proteiny puszą, suszą i tym podobne ale z uwagi na ich kolejność w składzie mało prawdopodobne, żeby jakoś bardzo dały o sobie znać. Tutaj największe znaczenie moim zdaniem będzie miał Cerearyl.." i silikony tworząc na włosach delikatny wygładzający film i pozostawiając je sprężystymi i błyszczącymi. W razie złych doświadczeń z proteinami w przeszłości, tego Kallosa polecam stosować nie częściej jak 1-2 razy na tydzień.
Co jednak ciekawe w obu przypadkach maski Banana i Chocolate zauważyłam zjawisko zwiększania objętości włosów podczas mycia. To znaczy mokry "kucyk" pokryty maską jest jakby rozpulchniony. I obie maski też mają pewną cechę wspólną - podczas spłukiwania wodą znikają niemal do zera. Wniosek z tego że włosy bardzo suche, mocno zniszczone lub szkliste należy spłukiwać krócej. Bo po paru minutach pod bieżącą wodą po produktach na włosach prawie nie ma śladu i wracają do pierwotnego stanu matowości. Warto spróbować różnych opcji by znaleźć dla siebie odpowiednią .Dla porównania np odżywki Gliss Kur po nałożeniu nie są zmywalne samą wodą. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Chocolate również wygładza, ułatwia rozczesywanie, lekko nabłyszcza, chroni przed kruszeniem się włosów, łamaniem i plątaniem. Może być świetnym sprzymierzeńcem podczas zapuszczania włosów. Nie zalecam wcierania masek w skórę głowy - przypuszczalnie pozostanie efekt niedomycia a skóra może zareagować podrażnieniem.
Jak oceniam produkt? Równie wysoko jak Banana, tylko że jakoś tego pierwszego darzę większą sympatią. Banana zużyłam już prawie ok 1/3 a Chocolate jakąś 1/8.

Podsumowując - Czy polecam? Tak.  Mam nadzieję że maski Kallos nigdy nie podrożeją, bo jakość i działanie sprawiły, że już jakoś nie wyobrażam sobie innej marki masek w mojej pielęgnacji. Jeśli nie miałyście ich dotąd, koniecznie wypróbujcie, choćby w mniejszych wersjach bo i takie są czasami dostępne.

Ps. Gimnazjaliści nie obrażajcie się za żart. Ja skończyłam ośmioletnią podstawówkę i jestem bardzo wyrozumiała wobec Waszej ewentualnej niewiedzy o zamierzchłych dziejach z lat 80-90. Pozdrawiam wszystkich !

14 komentarzy:

  1. Chyba skuszę się na wersję bananową, skusiłaś mnie tym wydobyciem skrętu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wlasnie przeczytalam Twoj poprzedni wpis. Mamy chyba bardzo podobne wlosy.. ten sam kolor na pewno ;) moje odrosty maja juz 16cm, sa miekkie, blyszczace , szybko klapna u nasady i 10 godzin od mycia sa juz tluste. Glownie dlatego ze sa cienkie i dosc rzadkie a moja skora od zawsze sie przetluszcza. Szkoda ze powrocilas do farbowania bo dobrze Ci szlo w pierwszym podejsciu. Trzymam kciuki bys tym razem wytrwala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko wynika z tego, że w pierwszej kolejności miałam włosy bardzo rozjaśnione i jako że była to jesień - zima - mój odrost okropnie się wyróżniał. I wówczas kładłam na włosy różne szamponetki, orzechy włoskie by to ukryć. W dalszej konsekwencji włosy były stale "przybrudzone" Ostatnia farba kładziona w maju miała za zadanie jedynie usunąć te przebarwienia a przy okazji nadać czasowo kolor stalowo siwy. Mogę Cię jednak zapewnić że już długo nie sięgnę po farbę "pudełkową" by ją nałożyć na całe włosy jak producent przykazał. Dziękuję serdecznie za śledzenie bloga :)

      Usuń
  3. nie mialam tych, mialam za to kallos keratin
    do tej pory litra nie zuzyłam
    oddalam ją, nic nie robila na moich wlosach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Kallosem tak jest, albo polubi się i nie można się od nich oderwać , albo są generalnie za słabe bo włosy mogą mieć większe potrzeby i wymagania. Z perspektywy posiadaczki włosów cienkich mogę te maski rekomendować. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Czaję się na nie odkąd ujrzałam je na blogach ;) Jednak jeszcze trochę masek do zużycia mam, więc może za jakieś pół roku wypróbuję..

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo bym chciała maskę Banana, fajnie, że u Ciebie się sprawdziła, mam nadzieję, że u mnie też. :) O czekoladowej nigdy nie słyszałam, ale zainteresowałaś mnie nią. :) Co do Crema Al Latte też mdli mnie już jej zapach :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj prawda, Latte gdzieś od połowy opakowania zamienia się w koszmar dla zmysłów. Najgorzej, że po jej użyciu cała łazienka trzymała jej zapach przez jakiś czas i można było dostać cofki;-)

      Usuń
    2. oj tam, oj tam! zużyłam juz chyba ponad 5 pudełek i wcale mnie nie mdli :)
      Muszę koniecznie obie wypróbować!

      Usuń
  6. Ja maski używam dosyć rzadko, ale juz jakiś czas temu upatrzylam sobie ta bananową i z pewnością ją wypróbuję jak będę potrzebować nowej :) oby do tej pory nie podrożały ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wersja bananowa dotarla do mnie w niedziele i czeka na testy :) Czekoladowa mnie nadal kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Testuję wersję bananową już jakiś czas, faktycznie świetnie podkreśla skręt, zawsze mam po niej korkociągi :)
    Kallos chocolate użyty dopiero raz, czeka teraz w zapasach :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również jestem zagorzałą fanką masek z kallosa. Miałam już wszystkie wersje masek, najmniej przypadła mi do gust maska silk(mam cienkie włosy i ta maska je obciążała)Najbardziej podeszła mi maska bananowa, i najnowsza,która dopiero niedawno weszła do sprzedaży maska cz.porzeczka i olejek avocado. Obie są świetne, pięknie pachną i pozostawiają włosy nawilżone, nieobciążone i pięknie błyszczące. Jest też maska milk, która również świetnie działa na moje włosy ale ma niesamowicie intensywny zapach, chyba nawet intensywniejszy od osławionej maski serical(która nie jest maską kallosa). Zapach maski milk od kallosa przebija ją intensywnoscią, dopiero po kilku dniach moje włosy przestają pachnieć mlekiem(troszkę chemicznym,ale to przyjemny zapach). Tyle że gdy nakładam inną maskę,a dzień wcześniej stosowałam po myciu milka to ten zapach jest tak intensywny że żadna maska nie daje rady się przebić swoim zapachem. Więc jeśli lubicie mocne i trwałe zapachy polecam wypróbowanie milk od kallosa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam wersję bananową, bardzo ją lubię, dzięki niej stan moich włosów znacznie się poprawił.
    Dodaję Twojego bloga do obserwowanych. Jeśli znajdziesz chwilę zapraszam Cię do siebie - dopiero zaczynam.

    OdpowiedzUsuń